Jakiś czas temu dotarła do mnie niespodzianka od Eveline Cosmetics - urocza paczka świątecznym klimacie, a w środku mnóstwo nowości, które mogą Was zainteresować. Zwłaszcza, że Święta tuż tuż, a te produkty mogą się okazać świetnym pomysłem na niedrogi prezent. Niewątpliwym plusem jest bowiem cena i dostępność produktów, które dostaniemy m.in. w Rossmanie. Postaram się odpowiedzieć na pytanie, czy są to kosmetyki warte zakupu :)
Pięć odcieni czerwieni!
Na pierwszy ogień pójdą pomadki do ust z serii Aqua Trend. Miłośniczki czerwonych ust będą zachwycone! W kolekcji znalazło się pięć odcieni: 820, 821, 822, 823, 825. Od nasyconej, strażackiej czerwieni, po głębokie bordo. Są kremowe, gładko suną po ustach, nie wysuszają i mają zadowalającą pigmentację. Idealne do klasycznego, świątecznego looku. Zaznaczam jednak, że nie jest to bardzo trwały, zastygający mat. Wykończenie jest satynowe, pomadka zjada się jednak równomiernie i bez problemu można ją dołożyć po posiłku.
Metaliczne cienie w kremie
Nieco zapomniane, jednak teraz zyskują "nowe życie". Mowa o cieniach w kremie, które robiły furorę w czasach mojego gimnazjum. Metallic Cream Eyeshadow trafił do mnie w dwóch, pięknych kolorach różowego oraz starego złota. Produkty łatwo się rozprowadzają na powiece, jednak szybko zastygają, przez co trzeba sprawnie z nimi pracować. Ja używam ich w roli bazy pod inne, błyszczące cienie. Powinny się jednak sprawdzić również solo, ale zalecam nałożenie ich i lekkie roztarcie w załamaniu koloru przejściowego, by nie było efektu odcinającego się koloru.
Coś do dla brwi
W paczce od Eveline Cosmetics znalazły się też dwa sety do brwi. Jeden w odcieniach jaśniejszych i zdecydowanie cieplejszych, czyli 02 i zestaw kolorów idealny dla osób, które wolą chłodną tonację - 01. Ja zdecydowanie jestem zwolenniczką tej drugiej opcji. Zestaw składa się z dwóch cieni: ciemniejszego i jaśniejszego oraz wosku. Przyznam się szczerze, że nawet go nie sprawdzałam, bo zwyczajnie nie używam wosku do brwi. Wolę ujarzmić je żelem. Cienie mają raczej suchą konsystencję i nie są mocno napigmentowane, dzięki czemu nie ma obawy, że zrobimy sobie nimi krzywdę. Ja polubiłam je do delikatnego wypełniania tzw. początku brwi, by uzyskać naturalny efekt ombre.
Odrobina różu
Miałam kiedyś róż w kremie, ale był to tak słaby produkt (z MUR bodajże), że od tego czasu omijałam takie wynalazki szerokim łukiem. Jednak w przesyłce od Eveline Cosmetics znalazły się dwa kremowe róże w formie sticków. Creamy Blush Stick mają kremową, miękką konsystencję, bardzo łatwo się z nimi pracuje, nie robią plam, można je spokojnie blendować. Wtapiają się w skórę i pozostają na niej przez wiele godzin. Jeden jest słodkim, cukierkowym różem, a drugi ma lekko przybrudzony, nudziakowy kolor.
Korektor 2w1
Wydaje mi się, że nie jest to moje pierwsze spotkanie z tym korektorem. Ma przyjemną, lekką konsystencję, zaskakująco dobrze kryje (ale jest to średnie krycie, większych niedokonałości, czy mocnych cieni pod oczami może nie zakryć). I naprawdę ładnie rozświetla! Niestety trochę oksyduje, a odcienie, które do mnie trafiły, są dla mnie zdecydowanie zbyt ciemne.
Kocie oko?
No i coś, co Eveline zawsze wychodzi - tusz do rzęs! Nowość, Big Volume Cat Eyes to tusz, który ma silikonową szczoteczkę (takie lubię najbardziej!) o dość oryginalnym kształcie. Mascara pięknie wydłuża i podkreśla rzęsy, aż sama byłam zaskoczona tym efektem. Nie skleja ich, nie zauważyłam też, żeby się osypywał, czy odbijał na powiekach.
W przesyłce znalazł się też osobny, pięknie zapakowany zestaw podarunkowy, złożony z żelu do brwi (Korektor do brwi 5w1 transparentny), który jednak nie radzi sobie z moimi niesfornymi włoskami, ale może lepiej sprawdzi się osobom, które nie mają długich, rosnących do dołu włosków. Oprócz tego w zestawie znalazła się mascara (tusz do rzęs Grand Couture), która od razu skojarzył mi się z moim ulubionym tuszem z L'oreal i mówiąc szczerze, spisuje się zaskakująco dobrze. Pogrubia rzęsy, ładnie je rozdziela i daje efekt głębokiej czerni. Niestety zauważyłam, że trochę się kruszy po wielu godzinach noszenia (mój rekord to 12), ale nie ma tragedii ;). I ostatnia rzecz, czyli kredka do oczu, która ma świetną pigmentację, gładko się rozprowadza i można ją sprawnie rozetrzeć. Lubię nią zagęszczać linię rzęs. No i ma temperówkę, co jest na pewno zaletą :)
Pielęgnacja ust
Trafiły też do mnie produkty do pielęgnacji ust. Peeling, balsam, wazelina w różnych wariantach zapachowych oraz pomadka ochronna Men X-Treme, którą podaruję mężowi. Najbardziej ucieszyłam się z peelingu, który sprawdza się całkiem przyzwoicie i wazeliny o zapachu mango. Produktów do pielęgnacji ust nigdy dość :) Tym bardziej, że jestem zadowolona z ich działania. Nawilżają, regenerują usta, dzięki czemu nie straszne im matowe pomadki.
W przesyłce znalazł się też podkład Eveline Cosmetics HD Liquid Control, ale jego pełna recenzja ukaże się już wkrótce. Póki co mogę powiedzieć, że ten produkt bardzo mnie zaskoczył :) Czy pozytywnie? Tego dowiecie się niebawem.
Co myślicie o nowościach z Eveline Cosmetics?
Znacie produkty tej marki?
Czy ucieszyłybyście się, gdyby któryś z tych produktów znalazł się u Was pod choinką?