O własnej toaletce marzyłam od dawna, wielokrotnie wzdychałam do zdjęć z Pinteresta, czy Instagrama, a nawet zdarzało mi się oglądać room tour'y na YT, podziwiając kosmetyczne kąciki różnych beauty guru. Niestety, w mieszkaniu studenckim nie miałam warunków (ani funduszy), dlatego za toaletkę przez lata służyła mi... łazienkowa komoda z... Biedronki. Wiecie, taka z wiklinowymi koszykami. To rozwiązanie sprawdzało się naprawdę średnio, było zwyczajnie niewygodne, a malutkie szufladki z trudem mieściły moje kosmetyczne "zbiory". Dlatego, gdy tylko pojawiła się taka możliwość - postanowiłam spełnić swoje marzenie :)
Długo zastanawiałam się nad tym, którą toaletkę wybrać. Na początku miała być to słynna Malm z IKEA, ale ostatecznie postawiłam na toaletkę o mniejszych gabarytach - Brimnses i małą komodę Malm. Ponieważ w sypialni zamontowane są półki we wnęce - wybrana przeze mnie opcja okazała się zupełnie wystarczająca. Do toaletki dobrałam stołek z IKEA, na podłodze leży biały, "futrzany" dywan - także z IKEA.
Brimnes podzielona jest na dwa segmenty. Szufladę i podnoszony blat, na którym zamocowane jest dobrej jakości lustro. Dzięki temu jestem w stanie ocenić makijaż również z dalszej perspektywy.
Na toaletce stoi organizer z Biedronki (ale chcę go wymienić na coś lepszej jakości ze sklepu anela.pl.) Umieściłam w nim kredki do ust i oczu (niestety nie jest to idealne rozwiązanie, ale grunt, że nie wypadają :D), przed wykonywaniem makijażu stawiam sobie tam podkłady i gąbeczki typu BB - by mieć je w tym czasie pod ręką.
Na wierzchu stoi również lusterko (notabene również nadaje się do wymiany, ale wciąż o tym zapominam - może jakieś polecacie?).
Następnie mamy pędzle, które przechowuję w białych osłonkach na doniczki. W jednym "pojemniku" pędzle do twarzy, w drugim do oczu. Myję je dwa razy w tygodniu i dezynfekuję, aczkolwiek wiem, że powinny być schowane. Jednak tak mi jest wygodniej - nie przyszedł mi do głowy patent, jak je schować, by jednocześnie mieć je pod ręką.
Przejdźmy teraz do tego, co kryje się pod tym podnoszonym blatem. Został tu zastosowany podział na przegródki. W pierwszej są produkty do ust - tradycyjne szminki oraz matowe pomadki w płynie. Oprócz tego, schowałam w tym miejscu korektory.
W kolejnej przegródce mamy produkty do oczu i brwi. "Mieszkają" one w organizerze z Biedronki.
Następna jest przegródka z pudrami, różami, rozświetlaczami. Przechowuję tu również zestawy do makijażu ust z Lovely.
W ostatniej przegródce są produkty do konturowania - bronzery. Niestety trochę trudno po nie sięgać, więc muszę zastanowić się nad innym rozwiązaniem.
W komodzie Malm przechowuję kosmetyki, których aktualnie nie używam (czekają na testy), różne urodowe gadżety i bibeloty, szczotki do włosów. Komoda wymaga organizacji, planuję zakup pojemników lub koszyczków - w tej chwili nie nadaje się do pokazania ;P
Na wierzchu stoi mój ulubiony obecnie krem do twarzy na dzień z Eveline, płyn micelarny z Garniera, płyn dwufazowy (który już się kończy) z Nivea, tonik z firmy Vianek (niestety dla mnie to totalny bubel...) oraz krem do rąk i waciki kosmetyczne. Do sypialni wpada naprawdę minimalna ilość światła, rolety podnosimy tylko w weekendy - czekam na lato, żeby zaznać trochę naturalnego światła również na tygodniu ;) Dlatego z kosmetykami stojącymi na wierzchu totalnie nic złego się nie dzieje.
I jak podoba Wam się moja toaletka? Może coś byście zmodyfikowały? Czekam na Wasze sugestie i komentarze :) Lubicie tego typu posty? W przyszłości chciałabym wprowadzać więcej tematów z zakresu "home decor", co Wy na to?